Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/265

Ta strona została skorygowana.

to zwykle tak się dzieje: albo miewają śmiałość uczynienia jakiego obrażającego porównania, albo też, jeżeli są dalecy od wszelkiego uczucia litości, młodość i piękność obudzą ją w nich nadzwyczajną bezczelność i surowość, i możnaby powiedzieć, że chcieliby się pomścić na tych wdziękach, których zapragnąć nie mają odwagi. Podobnie stało się z panem Bouffard; jego cnota przybrała charakter grubjańskiego gniewiu.
Wszedłszy do pokoju Herminji, rzekł nieubłaganym głosem:
— Nie potrzeba tu żadnego tłumaczenia, bo rzecz jest zupełnie prosta: pytam się jeszcze raz, czy panna chcesz mi zapłacić lub nie?
— Panie... w tej chwili jest to dla mnie niepodobieństwem — odpowiedziała Herminja, ocierając łzy — ale jeżeli pan będziesz łaskaw zaczekać...
— Zawsze taż sama piosnka, czy panna nie umiesz nic innego mi powiedzieć? — przerwał pan Bouffard, wzruszając ramionami. Poczem dodał, oglądając się z szyderstwem po pokoju — tak to zawsze bywa, ludzie nie dbają o to, czy będą mogli zapłacić komorne czy nie, ale sprawiają obicia, kosztowne dywany, firanki... tak, że się człowiek aż poci patrząc na to! Ja, który posiadam siedem domów w Paryżu, ja nawet w moim salonie nie mam dywanu, a buduar pani Bouffard jest wyklejony tylko prostym papierem w malowane liście; ale tutaj wszystko wygląda jakby u jakiej księżniczki, kiedy tymczasem w kieszeni niema ani złamanego halerza.
Doprowadzona do ostateczności, Herminja, z dumą podniosła głowę i utkwiwszy śmiałe i pełne godności spojrzenie w panu Bouffard, który spuścił oczy, zawołała:
— Ten fortepian kosztuje przynajmniej cztery razy tyle, ile się panu ode mnie należy. Zabierz go pan, jeżeli chcesz, jest to jedyny sprzęt, mający pewną wartość, którym mogę rozporządzić, zrób pan z nim, co mu się podoba, możesz go nawet sprzedać.