— No, i cóż stąd? — odpowiedział Bouffard, odzyskując dawną śmiałość — co mnie to obchodzi?
Nie odpowiadając Bouffardowi, margrabia zwrócił się do Herminji, której zdziwienie z każdą chwilą wzrastało, i powiedział:
— Czy pani raczysz zezwolić na chwilę rozmowy ze mną, o którą to łaskę poprzednio już prosiłem?
— Ale, panie — odpowiedziała dziewica, zmieszana — nie wiem... czy...
— Pozwalam sobie uczynić uwagę, że ponieważ rozmowa nasza pomiędzy nami tylko winna pozostać, przeto wypada koniecznie, ażeby ten pan — i spojrzeniem wskazał właściciela — był łaskaw zostawić nas samych, chyba, że pani masz mu jeszcze coś powiedzieć; w takim razie jakbym się oddalił.
— Nie mam już nic więcej do powiedzenia temu panu — odpowiedziała Herminja, spodziewając się, że tym sposobem przynajmniej na chwilę wydobędzie się ze swego przykrego położenia.
— Pan słyszysz, że pani już nic więcej nie ma mu do powiedzenia — rzekł margrabia, dając panu Bouffard znak pełen znaczenia.
Ten atoli powrócił do zwykłej swej brutalności, i czyniąc sobie w duchu wyrzuty, że pozwolił garbatemu zaimponować sobie, zawołał:
— Ah! więc pan myślisz, że tak można ludziom drzwi pokazywać, w ich własnym domu, nie zapłaciwszy ich mój panie? dlatego jedynie, że ta...
— Dosyć tego, mój panie, dosyć — rzekł margrabia żywo, przerywając panu Bouffard, i uchwycił go za rękę tak silnie, że były kupiec korzenny, czując dłoń swoją ściśniętą jak w kleszczach pomiędzy długiemi i kościsitemi palcami garbatego, spojrzał na niego w połowie ze zdziwieniem, ja w połowie z trwogą. Wtedy margrabia uśmiechnął się jak najuprzejmiej i powiedział wesoło: — żałuję bardzo, mój panie, że nie mogę dłużej korzystać z jego tak miłego
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/267
Ta strona została skorygowana.