— Musimy dzisiaj obiad zjeść razem i cały wieczór z sobą przepędzić — rzekł do mnie Gerald, gdzie mieszkasz? U mojego wuja. (Nieraz opowiadałem mu o tobie, i kocha cię, mój wuju, tak niemal jak ja, rzekł Oliwier, podając rękę weteranowi). Dobrze! więc przyjdę do was na obiad, odpowiedział Gerald, czy zgoda? Przedstawisz mnie twojemu wujowi, mam ci tysiąc rzeczy opowiedzieć. Ponieważ wiem jak prostym i poczciwym chłopcem jest mój Gerald, przyjąłem jego propozycję, ale zapowiedziałem mu zgóry, że moje zatrudnienie zniewala mnie opuścić go o godzinie siódmej, właśnie, jak gdybym był jakim pismakiem sądowym — rzekł Oliwier wesoło — albo jak gdybym miał służbę.
— Dzielny z ciebie chłopiec! — rzekł komendant do Oliwiera.
— Cieszę się bardzo, mój wuju, że ci będę mógł przedstawić Geralda, gdyż jestem przekonany, że się z nim prędko zaznajomisz, a zresztą — dodał młody żołnierz rumieniąc się nieco — Gerald jest bogaty, ja biedny; on zna mają skrupulatność i ponieważ wie, że nie mógłbym u jakiego dobrego restauratora obiadów zamawiać, przeto wolał do nas się zaprosić.
— Rozumiem to — rzekł weteran — i twój młody książę dowodzi przez to, że ma tkliwe i dobre serce. Byle mu tylko kwaśny sos mamy Barbancon żołądka nie zepsuł — dodał komendant wesoło.
Zaledwie domówił te słowa, odezwał się znowu dzwonek przed drzwiami.
Jakoż wkrótce wuj i siostrzeniec jego ujrzeli Geralda księcia de Senneterre, wchodzącego w aleję ich szczupłego ogrodu.
Pani Barbancon z postawą zakłopotaną i fartuchem kuchennym u pasa, postępowała przed niespodziewanym gościem.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/27
Ta strona została skorygowana.