Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/282

Ta strona została skorygowana.
XXVII.

Kiedy pan de Maillefort usłyszał głos Herminji, wzywający go, ażeby pozostał, odwrócił się do niej i powiedział smutnie, niemal surowo:
— Czego pani sobie życzy?
— Czego sobie życzę — zawołała z zapłonioną twarzą i iskrzącym wzrokiem, w którym błyszczały łzy gniewu i obrażonej dumy — czego sobie życzę? Ja chcę wobec pana powiedzieć temu człowiekowi, że skłamał.
— Ja — rzekł pan Bouffard — tego już zanadto, alboż to nie mam tych żółtych ptaszków w kieszeni?
— Powtarzam panu, żeś skłamał — zawołała dziewica przystępując do niego wyniośle i dumnie — nikt nie ma prawa płacić panu za mnie i obrażać mnie tak nikczemnie.
Pomimo swojej grubej prostoty i małego rozsądku, pan Bouffard uczuł się wzruszonym, widząc tak szczere i dumne spojrzenie Herminji, dlatego też cofnąwszy się o parę kroków, właściciel wyjąkał następujące usprawiedliwienie:
— Przysięgam pannie na świętość mojego honoru, że właśnie kiedy szedłem na górę, młody przystojny brunet zatrzymał mnie na schodach, i oddał mi te pieniądze, na zapłacenie za pannę komornego, mówię pannie szczerą prawdę, jak się nazywam Boufard.
— O mój Boże! upokorzona... obrażona w taki sposób! — zawołała dziewica, której łzy tak długo powściągane,