Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/284

Ta strona została skorygowana.

czysz tego panicza, powiedz mu, że ja mimo jej woli zatrzymałem jego pieniądze; że jestem ostatni sknera, najgorszy z właścicieli, gadaj panna na mnie, co ci się spodoba! Bij, lżyj, ja mam twardą skórę, wtedy ów przystojny jegomość zobaczy, że panna jesteś niewinna w tej całej sprawie! — I zachwycony swoją myślą, pan Bouffard szepnął do garbatego: — Cieszy mnie to, że jej mogę wyświadczyć jakąś usługę; nie mogłem biednej dziewczyny zostawić w takim kłopocie, gdyż nie wiem, jak się to dzieje, ale, słowem, chociaż ona winna mi była komorne, przecież dziwnie mi się jakoś zrobiło na sercu, doprawdy, panie margrabio, to głupio, ale przecież uczciwie.
— Słuchaj pani — rzekł pan de Maillefort do Herminji, która zakrywszy twarz rękoma, boleśnie płakała — czy nie chciałabyś pani pójść za moją radą?
— Ach! panie, co mam czynić? — odpowiedziała Herminja obcierając swoje łzy.
— Przyjmij pani ode mnie, który jestem dosyć stary, ażeby ojcem być twoim, ode mnie, co byłem przyjacielem osoby, dla której czułaś równy szacunek jak miłość, przyjmij pani, mówię, ode mnie pożyczkę na zapłacenie tego pana. Co miesiąc zwracać mi będziesz jakąś cząstkę. Co się zaś tyczy pieniędzy, które ten pan zatrzymał, dołoży on wszelkiego starania, ażeby nieznanego człowieka, który mu je doręczył, wynaleźć; w przeciwnym zaś razie, niechaj sumę tę złoży w zakładzie dobroczynnym swego cyrkułu.
Herminja z żywem uczuciem wdzięczności i nie spuszczając oka z niego, słuchała słów margrabiego, nareszcie powiedziała:
— O! dziękuję, panie margrabio, dziękuję z całego serca. Przyjmuję tę ofiarę i dumną jestem z tego, że będę pańską dłużniczką.
— A ja — zawołał nielitościwy pan Bouffard, w którym zbudziło się nakoniec pewne politowanie — ja nie przyjmuję tego, jak jestem uczciwym człowiekiem!