Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/29

Ta strona została skorygowana.

dając ze zdziwieniem to na Oliwiera, to na księcia de Senneterre.
— Czy cię znam, pani Barbancon — odpowiedział Gerald wesoło — ileż to razy opowiadał mi Oliwier o pani; nawet nieraz pokłóciliśmy się o panią. Czy pani uwierzysz temu?
— O mnie?
— Nieinaczej, ten szatan Oliwier jest zapamiętałym Bonapartystą, i nigdy nie mógł tego darować pani, jeżeliśmy powstawali na tego bezecnego tyrana, ja stawałem z pani strony, bo i ja nienawidzę tego tyrana — dodał Gerald głosem tragicznym — tego zbrodniarza, tego wilka korsykańskiego!
— Wilk korsykański! O! więc pan jesteś naszym przyjacielem, dobrze, podaj mi pan rękę. Tak! my stworzeni jesteśmy dlatego, ażeby się wzajemnie rozumieć — zawołała gospodyni z postawą triumfującą. I podała Geraldowi swą kościstą rękę; ten odpowiedział spiesznie na jej uściśnienie i rzekł z uśmiechem do starego marynarza:
— Na honor, mój komendancie, miej się na ostrożności, i ty także, Oliwierze, strzeż się. Macie teraz silnych przeciwników.
Pani Barbancon była sama jedna przeciw wam obu, ale teraz znalazła we mnie potężnego sprzymierzeńca.
— Ale, tymczasem, mamo Barbancon! — rzekł Oliwier, spiesząc na pomoc swemu przyjacielowi, gdyż gospodyni zamierzała go już wyłącznie dla siebie zagarnąć. — Gerald umiera z głodu; pani o tem wcale nie myślisz. Dalej, dalej, ja przyniosę stół i pomogę nawet nakryć.
— To prawda, zapomniałam o obiedzie — i odchodząc spiesznie do kuchni, rzekła do siostrzeńca swego pana: — Czy mi pan pomożesz, panie Oliwierze?
— Idę zaraz — odpwiedział młody podoficer.
— O! mój kochany — zawołał Gerald — czy myślisz, że ja ci pozwolę kręcić się samemu? — Potem zwrócił się do starego żeglarza: — Czy komendant pozwali? Ja nie robię żadnych ceremonij; kiedyśmy byli podoficerami, nie-