Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/291

Ta strona została skorygowana.

— Czy pan możesz powątpiewać o przyjemności, jaką mi zawsze sprawią odwiedziny pańskie?
— Obrażałbym cię, moje lube dziecię, gdybym powątpiewał, jestem o tem zupełnie przekonany.
Widząc, że pan Maillefort podniósł się z krzesła, ażeby się pożegnać, Herminja miała już zamiar zasiągnienia od niego wiadomości co do Ernestyny de Beaumesnil, którą zapewne już musiał widzieć; ale obawiała się, ażeby nie zdradziła uczuć swoich, mówiąc o swej siostrze, i ażeby tym sposobem nie obudziła na nowo podejrzenia pana de Maillefort.
— A więc — rzekł margrabia, wstając — żegnam cię, moje kochane, szlachetne dziecię; przyszedłem tu w nadziei znalezienia osoby, którąbym mógł jak ojciec kochać i opiekować się nią; oddalam się przynajmniej z niepróżnem sercem. Jeszcze raz tedy, żegnam cię! do zobaczenia!
— Do prędkiego zobaczenia, spodziewam się, panie margrabio! — odpowiedziała Herminja z uszanowaniem.
— Jak? mościa panno! — zawołał garbaty z uśmiechem — niema tu żadnego margrabiego, tylko stary, poczciwy człowiek, który cię z całego serca kocha; nie zapominaj o tem.
— O! panie, nigdy tego nie zapomnę.
— Więc zgoda, ta obietnica uwalnia cię od dalszej odpowiedzialności; do prędkiego zobaczenia, moje kochane dziecię!
I pan de Maillefort oddalił się pełen wątpliwości, czy Herminja nie była córką hrabiny, i w większej niepewności, w jaki sposób wypełni ostatnią wolę pani de Beaumesnil.
Zostawszy sama, młoda artystka pogrążona w głębokiem dumaniu, rozmyślała nad rozmaitemi wypadkmi tego dnia, który był dla niej prawie szczęśliwym, gdyż odmówiwszy przyjęcia podarunku, będącego jawnym dowodem czułej troskliwości jej matki, pozyskała tak szacowną przyjaźń pana de Maillefort. Ale co nadzwyczaj boleśnie dotknęło