Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/333

Ta strona została skorygowana.

dzie pan miał to rzadkie szczęście towarzyszenia mojej ukochanej pupilce w dniu, w którymi pan de Mormand wystąpi na mównicy. Wyraźnie sam los nam sprzyja.
„.Przyśpieszyliśmy kroku, ażeby jak najprędzej stanąć w pałacu Luksemburgskim.
„W chwili kiedyśmy wychodzili z alei, spostrzegłam pana de Maillefort, który zdawał się za nami postępować. Zdziwiło mnie to i zmieszało nieco.
„Dlaczegóż muszę wszędzie spotykać tego złośliwego człowieka? rzekłam do siebie; któż go mógł zawiadomić o naszych zamiarach?
„W loży słuchaczów, którąśmy zajęli, znajdowało się już wiele znakomitych kobiet; ponieważ przybyliśmy później od innych, przeto zajęłam miejsce na jednej z ostatnich ławek pomiędzy moim opiekunem, a panem de Ravil.
„Gdy wkoło nas powszechnie mówiono, że na tem posiedzeniu ma zająć głos jeden ze sławniejszych mówców (nie była to mowa o panu de Mormand) pan de Ravil odpowiadał, że niema sławniejszego mówcy jak pan de Mormand, i że cały tłum słuchaczów poto tylko przyszedł, ażeby jego słyszeć. Prawie w tejże samej chwili wstąpił on na mównicę i zapanowała głęboka cisza.
„Nie byłam w stanie ocenić mowy pana de Mormand i po większej części nie rozumiałam jej wcale; treścią jej były rzeczy, które są dla mnie zupełnie obce, ale byłam zdziwiona zakończeniem tej mowy, w której z wielkiem współczuciem ubolewał nad smutnym losem rodzin rybaków, które nad brzegiem morza oczekują ojca, syna lub męża, w chwili kiedy burza zaczyna się podnosić.
„Przypadek zrządził, że pan de Mormand obrócił się w naszą stronę, kiedy wymawiał te tkliwe wyrazy; jego nakazujące cześć oblicze było ożywione głębokiem współczuciem, nad losem nieszczęśliwych, w których obronie stawał. — On godzien uwielbienia, rzekł pan de Ravil, ocierając zwilżone oczy, i zdając się być nadzwyczajnie wzruszonym. — Pan de Mormand jest boski! zawołał mój