wimy, czy też przypominasz sobie owego nieokrzesanego Mormand‘a, który także był naszym towarzyszem szkolnym?
— Mormand? pamiętam, także jeden niezbyt lubiany przez nas, gdzie on się obraca?
— I to także — człowiek znakomity!
— On... żartujesz!
— Znakomity człowiek, powtarzam ci, dziedziczny pan Francji, ma swoje krzesło w Izbie, często miewa polityczne mowy, posłuchaj go tylko, to kandydat do godności ministra.
— Mormand!
— Rzeczywiście, tak jest, mój drogi Oliwierze, ma on swoje znaczenie; jest niesłychanie nudny, ciężki i niemal głupi, w nic innego nie wierzy, tylko w swoje zasługi, a przytem wszystkiem owładnięty został jakąś nieugaszoną żądzą wyniesienia się; należy on do tego rodzaju ludzi, którzy są zazdrośni i nieprzyjaźni, dlatego, że są mierni, albo mierni dlatego, że nieprzyjaźni; takie istoty dźwigają się w górę z nadzwyczajną zręcznością; Mormand ma szerokie plecy, gdyż gibki, celu swego dopnie, bo go sama natura do tego usposobiła.
W tej chwili lokaj, który oddalił się z karetą, powrócił tąż samą drogą; przez otwór w murze spostrzegł zebrane w altanie osoby, zbliżył się do kraty i przyłożywszy rękę do kapelusza, zapytał:
— Proszę panów, czybyście byli łaskawi powiedzieć mi, czy ten ogród nie należy do domu pod numerem siódmym?
— Tak jest, mój chłopcze — odpowiedział komendant.
— Więc ten ogród należy pewnie do lokatorów dolnego pomieszkania? — zapytał służący.
— Tak, dlaczegóż to?
— Proszę mi wybaczyć, ale już trzy razy dzwoniłem i nikt mi nie odpowiedział.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/36
Ta strona została skorygowana.