Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

— To okropne — powiedział komendant. — Biedne dziecię!
— Szczęściem — dodał Gerald — przynajmniej panna de Beaumesnil ma piękną przyszłość przed sobą; gdyż ma to być jednia z najbogatszych dziedziczek we Francji. Majątek rodziny Beaumesnil szacują na przeszło trzy miljony renty w gotowiźnie.
— Trzy miljony renty — powtórzył Oliwier z uśmiechem — więc to prawda? są ludzie, którzy posiadają po trzy miljony renty, tacy ludzie istnieją, chodzą, żyją, mówią, jak my. Geraldzie! musisz mi kiedy pokazać jedno z takich zjawisk.
— Kiedy tylko zechcesz. Powiadam ci jednak naprzód, że te osoby zwykle wyglądają bardzo brzydko, nie mówię tu o pannie de Beaumesnil, bo nie wiem, czy jest równie piękną jak jej matka.
— Byłbym jednak ciekaw wiedzieć, co można począć z trzema miljonami renty — rzekł komendant z całą szczerością, wytrząsając na stół popiół ze swej fajki.
— Ah! mój Boże! ah! wielki Boże! — wołała pani Barbancon, która podczas tej rozmowy odczytała list, przyniesiony jej przez służącego — czy to być może, ja w karecie, i to jeszcze w karecie hrabiowskiej?
— Co ci jest, mamo Barbancon? — zapytał weteran.
— Co mi jest? ah, panie! Idzie tu o to, ażebyś mi pan pozwolił wyjść natychmiast.
— Jak najchętniej, ale gdzież to pani pójdzie, jeżeli się zapytać wolno?
— Do pani hrabiny de Beaumesnil, pojadę w jej karecie — rzekła gospodyni, pusząc się — idzie tu o objaśnienia, których, jak się zdaje, ja sama tylko mogę jej udzielić; bodajbym została bonapartystką, jeżeli wiem, co to ma znaczyć! Ale, wszystko mi jedno, pojadę. — Tu zamilkła na chwilę, następnie krzyknęła lekko, jakgdyby jaka niespodziana myśl przyszła jej do głowy, i rzekła do swego pana: Panie...