Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/392

Ta strona została skorygowana.

— Wyszedł z domu.
— On! taki cierpiący? — rzekł Oliwier ze zdziwieniem i niepokojem; jakiż to nierozsądek... i nie odwiodłaś go pani od tego?
— Ah! mój Boże! panie Oliwierze, zdaje mi się, że komendant oszalał.
— Co pani mówi?
— Odźwierna otworzyła podczas mej nieobecności panu Garaldowi; teraz właśnie, kiedym wróciła, pan Bernard śpiewał, śmiał się, a zdaje mi się nawet, że skakał, pomimo swego osłabienia... Nareszcie uściskał mnie, wołając jak opętany: Zwycięstwo, mamo Barbancon, zwycięstwo!
Mimo smutku swojego Gerald nie był w stanie ukryć lekkiego uśmiechu, jakgdyby znał tajemnicę, która spowodowała tak nagłą radość starego marynarza; lecz kiedy Oliwier z prawdziwą obawą odezwał się do niego:
— Czy ty to pojmujesz, Geraldzie?
Wtedy książę de Senneterre odpowiedział głosem jak najnaturalniejszym:
— Nie, na honor, nic nie rozumiem! Komendant musiał zapewne odebrać jaką pomyślną wiadomość, nie widzę więc w tem wszystkiem nic zatrważającego.
— Pomyślną wiadomość! — powtórzył Oliwier zdziwiony, namyślając się coby to mogło być takiego — nie wiem jaką pomyślną wiadomość mógłby otrzymać mój wuj.
— To jest tylko niezawodne — mówiła dalej pani Barbancon — że komendant, zawoławszy kilka razy: zwycięstwo! zwycięstwo! zapytał mnie: Czy Oliwier jest w ogrodzie? Tak, panie, jest tam z panem Geraldem. Ah! Oliwier jest w ogrodzie. Prędko, mamo Barbancon, gdzie mój kij, mój kapelusz Uciekam. Jakto, pan uciekasz! Ależ panie... powiedziałam do niego, człowiek tak słaby, jak pan, to jest szaleństwo, ażeby chcieć wychodzić... Ale ba! komendant nie słuchał mnie wcale. Porwał swój kapelusz, i postąpił kilka kroków, jakgdyby chciał iść do