jącym i prawie uroczystym — pani niema pojęcia jak wielka jest miłość Geralda. Wie pani jak jestem szczerym. Otóż! ja lękam się o niego... lękam się, gdy pomyślę o skutkach pani odmowy.
Herminja zadrżała na te przerażające słowa Oliwiera. Przez chwilę zdawała się staczać bolesną walkę, lecz wyszła z niej zwycięsko i zupełnie wycieńczona tą moralną męczarnią, nieszczęśliwa odpowiedziała Oliwierowi głosem prawie gasnącym:
— Okropną jest dla mnie boleścią, przywodzić Geralda do rozpaczy, wierzę bowiem w jego miłość, gdyż znam moją własną... wierzę w jego boleść, gdyż czuję także i moją... ale nigdy nie poświęcę mojej godności, bo na niej polega godność Geralda.
— Pani, błagam panią...
— Znasz pan moje postanowienie, panie Oliwierze; nie dodam już ani jednego słowa. Ulituj się pan nade mną, pan widzi, że ta rozmowa zabija mnie.
Oliwier, okropnie zasmucony, ukłonił się Herminji i wyszedł do przedpokoju, ale zaledwie otworzył drzwi, krzyknął:
— Mój wuj! i pani, panno Ernestyno! Wielki Boże! ta bladość... ta krew na czole pani... cóż to się stało?
Usłyszawszy te słowa Oliwiera, Herminja wybiegła ze swego pokoju i z największym pośpiechem udała się do drzwi zewnętrznych.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/407
Ta strona została skorygowana.