się jeszcze raz, i powiedział do niej głosem czułym, lękliwym i niemal błagalnym:
— Reczywiście powinienem wydawać się pani bardzo niezręcznym... bardzo śmiesznym!
— Dlaczego, panie?
— Od samego początku tańca nie odważyłem się jeszcze ani jednego słowa przemówić do pani, lecz... moje pomieszanie... Obawa...
— To ja budzę obawę w panu?
— Niestety! tak jest, pani.
— Ależ panie, to wcale nie jest grzecznie powiedziane.
— Przyznam się pani, że ja nie umiem mówić grzeczności — odpowiedział Macreuse z dumnym smutkiem. — Nigdy nie mówię nic innego, jak szczerą prawdę; wspomniałem o obawie, jaką mnie pani natchnęła, obawa ta istnieje rzeczywiście.
— Jakimże to sposobem wzbudziłam w panu podobną obawę?
— Bo pani zakłóciła moje życie, mój rozum, bo od chwili, w której panią ujrzałem, obraz jej stanął pomiędzy mną i dwoma jedynemi przedmiotami mej pobożnej czci; wtedy opanowała mnie jakaś niepojęta trwoga, zostałem olśniony; dotąd żyłem tylko, ażeby się modlić do Boga, ażeby kochać i żałować mej matki, gdy tymczasem teraz...
— O mój Boże, jak to wszystko, co mi pan mówisz, jest nudne! Dziwi to pana? a jednak to prawda; gdyż widzi pan — dodała panna de Beaumesnil, udając nakazujący i lekkomyślny głos śmiesznie zepsutego i rozpieszczonego dziecka — ja mam raz na zawsze zwyczaj mówić wszystko, co mi tylko przez myśl przejdzie, inaczej bowiem byłabym zniewolona do obłudy.
Można sobie łatwo wyobrazić zdumienie pana de Macreuse, gdy usłyszał z ust Ernestyny podobne słowa i w ten sposób wyrzeczone; według objaśnień Heleny, spodziewał się znaleźć w pannie de Beaumesnil naiwną,
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/461
Ta strona została skorygowana.