Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/469

Ta strona została skorygowana.

racz mnie wysłuchać, są to ostatnie słowa, które pani ode mnie usłyszy.
— Ostatnie... w tym kontredansie... zapewne.
— Ostatnie w życiu mojem.
W głosie, w rysach, w postawie pobożnego młodzieńca było coś tak bolesnego, tak dumnego, że panna de Beaumesnil była w najwyższym stopniu zdumioną.
Odpowiedziała przecież, starając się jeszcze uśmiechnąć:
— Jakto, panie, to ja pana już nie zobaczę? po tem wszystkiem, co mi panna Helena o panu powiedziała... o..
— Posłuchaj pani — rzekł Macreuse, przerywając Ernestynie; ja nie mogę dłużej udawać... dłużej przemawiać językiem, który mi jest obcym.
— O jakiemże to udaniu pan mówisz?
— Ażeby tu przybyć, usiłowałem stłumić ciężki smutek w mej duszy; spodziewałem się bowiem ujrzeć panią i znaleźć w pani tę pobożną, tkliwą, szlachetną, niewinną dziewicę, o której mi panna Helena powiedziała zbyt wiele dobrego. Do takiej dziewicy zwróciłem pierwsze moje słowa, noszące na sobie znamiona tego smutku, który mnie przygniata; ale słowa te w pierwszej zaraz chwili przyjęte zostały z szyderstwem i lekkomyślnością.
— Co ja słyszę? jakaż to mowa — pomyślała Ernestyna. — Cóż to będzie dalej?
— Wtedy, w duszy mojej powstała okropna wątpliwość — mówił dalej pan de Macreuse z gorzkim uśmiechem. — Myślałem, że pani nie posiada może przymiotów, które wielbiłem, i które spodziewałem się w pani znaleźć; przy tem bolesnem odkryciu, nie chciałem jeszcze zupełnie tracić nadziei, gdyż pierwsze słowa pani przypisywałem raczej lekkomyślności, nierozwadze jej wieku. Ale, niestety! szyderstwo, obojętność, brak religijności, próżność, malowały się w każdem słowie pani. Wtedy chciałem wykryć zupełną prawdę, i chociaż moje serce z każdą chwilą krwią się zalewało, chciałem wyrów-