Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/474

Ta strona została skorygowana.

Spostrzegłszy margrabiego, sierota zarumieniła się mimowolnie; ale gdy powtórnie spojrzała na niego, wzruszył ją wyraz tkliwego współczucia z jakim na nią spoglądał. Kiedy nadto ujrzała jego pełen znaczenia uśmiech, uspokoiła, się wtedy zupełnie co do dochowania znanej mu tajemnicy.
Nareszcie zbliżyła się chwila w której wypadło stanąć do kontredansa. Gerald zbliżył się do panny de Beaumesnil i powiedział:
— Przychodzę podziękować pani za obietnicę, którąś pani raczyła uczynić matce mojej.
— I gotowa jestem dotrzymać jej, skoro pan...
— Jakto, ja panią zamówiłem do kontredansa? ależ ja wcale nie tańczę.
— A zatem... panie.
— Mój Boże — rzekł Gerald, uśmiechając się pomimo swego smutku — będzie to nowość, która, przekonany jestem, wielkie miałaby powodzenie, gdyby ją wprowadzono.
— Jakaż to nowość, panie?
— Dla wielu osób, a przyznaję się pani, że i ja do tej liczby należę, kontredans jest tylko pozorem do zawiązania rozmowy w cztery oczy, rozmowy może na kwadrans czasu. Otóż, czemu nie powiedzieć poprostu: Pani, czy mogę prosić panią o zaszczyt spędzenia ze mną chwilki czasu na pogadance?
— Rzeczywiście, panie, byłaby to nieraz przyjemniejsze dla tych, którzy umieją rozmawiać — odpowiedziała Ernestyna z uśmiechem;
— Właśnie, pani, o takich tylko mówię, a ponieważ daleko wygodniej jest rozmawiać na sofie, jak stojąc, przeto do tego rozmawiającego kontredansa, możnaby nawet usiąść.
— Rzeczywiście, myśl pana jest bardzo szczęśliwa.
— I pani ją przyjmuje?
— Bezwątpienia! — odpowiedziała Ernestyna, przy-