działa Ernestyna, zdziwiona nadzwyczajnie tem zapytaniem.
— Słyszysz tedy, mój kochany przyjacielu — rzekł pan de Maillefort do mężczyzny, z którym przed chwilą rozmawiał — że do następnego kontredansa.
— Bardzo dobrze, kochany margrabio.
I przyjaciel pana de Maillefort udał się do panów de Morainville i Hauterive i szepnął im coś do ucha.
— Moje kochane dziecię — odezwał się znowu margrabia do panny de Beaumesnil — od pewnego czasu, nie okazując tego nikomu, bardzo wiele zajmowałem się panią; gdyż muszę wyznać, że chociaż w dzieciństwie swojem rzadko mnie widywałaś u twej matki, należałem jednak do liczby jej przyjaciół, do liczby jej najlepszych przyjaciół.
— Ah! panie, powinnam się była pierwej tego domyślić, gdyż czerniono ciągle pana przede mną.
— Inaczej być nie mogło. Teraz tylko jeszcze jedno słówko. Pan de La Rochaigue często pani wspominał o panu de Mormand, jako kandydacie do jej ręki, mówiąc, że pani nie może uczynić lepszego wyboru, nieprawdaż?
— Tak jest, panie.
— Biedne dziecię! — rzekł margrabia ze smutkiem, poczem dodał — panna Helena, ta święta i pobożna dama, ze swej strony powtarzała pani toż samo o panu Celestynie de Macreuse, który jest również świętą i nieocenioną istotą?
Kiedy sierota spostrzegła gorzki i szyderczy uśmiech garbatego w chwili, gdy mówił o świętości i zaletach ucznia księdza Ledoux, rzekła do margrabiego:
— Zapewne pan ma złe wyobrażenie o panu de Macreuse?
— Zapewne? O nie, moje wyobrażenie i zdanie o nim są zupełne ustalone i pewne.
— I ja czułam dawniej tęż samą nieufność dla panu de Macreuse — wtrąciła panna de Beaumesnil.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/485
Ta strona została skorygowana.