dała pani de La Rochaigue głosem zwycięskim — ale niemało też to kosztowało pracy!
— Księżną de Senneterre! — odpowiedział garbaty — jeszcze niezupełnie.
— Niemasz żadnej wątpliwości, kochany margrabia, rzecz już prawie skończona!
— I cóż — rzekł pan de Maillefort ze zwykłym sobie uśmiechem — wszakże pani jest zadowoloną z Geralda, z panny de Beaumesnil i ze mnie, nieprawdaż, pani?
— O! zachwycona jestem wami, kochany margrabio.
— Zawsze tego tylko pragnę. A teraz wracam do tego grubego jegomościa i do owego węża domowego, którego podstępne zabiegi objawią się wkrótce przed pani oczyma.
— Co? pan de La Rochaigue miałby się odważyć...
— Ah! biedna baronowo! pani spokój i zaufanie rozdziera me serce. Przypatrz się tedy pani i słuchaj. Obyś odniosła stąd stosowną naukę, biedna, dobroduszna przyjaciółko!
Margrabia wymawiał te słowa właśnie w chwili, kiedy pan de Mormand, ukłoniwszy się Ernestynie, przypomniał jej, że przyrzekła mu następnego kontredansa.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/493
Ta strona została skorygowana.