Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/496

Ta strona została skorygowana.

— I ona go usłuchała? — zawołał baron.
— Cóż miała robić biedna panienka po takim rozkazie?
— To rzecz nieznośna! niesłychana! trudna do uwierzenia! — mówił baron — pójdę zaraz do mej pupili, i...
— Niema żadnej potrzeby, a przynajmniej nie w tej chwili — rzekł pan de Mormand. Poczem zwrócił się do pana de Ravil — czy idziesz ze mną? muszę się koniecznie rozmówić z margrabią; czeka on na mnie, tam w galerji.
— I ja, kochany hrabio — wtrącił baron — i ja pana nie opuszczę!
Gdy się wszyscy trzej zbliżyli do garbatego, ujrzeli przy nim panów de Morainville, de Hauterive i pięć czy sześć inych osób, które margrabia umyślnie przywołał:
— Panie de Maillefort, — rzekł de Mormand tonem nader uprzejmym — zmuszony jestem prosić pana o niektóre objaśnienia.
— Jestem na rozkazy pana.
— A więc, jeżeli pan woli, udajmy się w głąb galerji; byłoby może stosowne wezwać jednego z przyjaciół pańskich, ażeby nam towarzyszył.
— Wcale nie, mój panie; zależy mi na tem, ażeby rozmowa nasza była, o ile tylko można, jaknajjawniejszą.
— Panie...
— Nie widzę, dlaczego miałbyś się pan obawiać jawności, której ja się domagam.
— Dobrze! mniejsza o to! — odpowiedział pan de Mormand — pytam więc pana w obecności tych panów, dlaczego w chwili, kiedy miałem zaszczyt prosić pannę de Beaumesnil do tańca, pan pozwolił sobie powiedzieć do niej: Panna de Beaumesnil nie może i nie powinna tańczyć z panem de Mormand. Są to właśnie słowa pana.
— Są to rzeczywiście moje słowa. Ma pan wyborną pamięć, i spodziewam się, że ona pana w tej chwili nie zawiedzie.
— Ja zaś powinienem zwrócić uwagę pana de Mail-