lefort — przerwał baron — ponieważ przywłaszcza sobie prawo, powagę, nadzór, które do mnie tylko należą, mówiąc do mojej pupilki, że...
— Mój kochany baronie — rzekł margrabia z uśmiechem, przerywając panu de Da Rochaigue — jest pan wzorem, przykładem, cudem dawnych, teraźniejszych i przyszłych opiekunów. Dowiodę tego panu później; lecz teraz niech pan mi pozwoli najprzód odpowiedzieć panu de Mormand, że miałem zaszczyt powinszować mu jego pamięci, i zapytać go, czy sobie również nie przypomina, że na ostatnim balu u księżnej de Senneterre, po zadaniu małoznaczącego pchnięcia szpadą, powiedziałem mu, panu de Mormand, że ta mała rana miała być pewnym rodzajem przypominku, mającego wrazić w jego pamięć datę pewnego dnia, którą zczasem miałem mu przypomnieć?
— Prawda, mój panie — rzekł Mormand — lecz wypadek ten nie ma najmniejszego związku, z tłumaczeniem, którego obecnie od pana żądam.
— Przeciwnie, panie, tłumaczenie to jest naturalnem następstwem tego wypadku.
— Mów pan wyraźniej.
— O! ja się jak najwyraźniej wytłumaczę. Na owym balu u pani de Senneterre, pozwoliłeś pan sobie w ogrodzie, po lewej stronie krzaku bzowego, wobec kilku osób, a mianowicie wobec panów de Morainville i de Hauterive, którzy się tu znajdują, oczernić panią hrabinę de Beaumesnil w sposób oburzający.
— Mości panie...
— Bez żadnego szacunku, bez litości dla nieszczęśliwej kobiety, która walczyła wówczas ze śmiercią, — mówił dalej garbaty z największą niechęcią, przerywając panu de Mormand — znieważyłeś ją pan nikczemnie i ośmieliłeś się powiedzieć: człowiek z honorem nigdy się nie zniży tak dalece, ażeby poślubić córkę takiej matki, istoty tak zniesławionej!
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/497
Ta strona została skorygowana.