Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/502

Ta strona została skorygowana.

Wtedy de Ravil powziął szatański zamiar, zbliżył się do Macreuse‘a, i powiedział:
— Dobry wieczór, panie de Macreuse.
Uczeń księdza Ledoux odwrócił się nagłe. Na jego wybladłej twarzy malowało się wzburzenie najdzikszych namiętności, tak dalece, że de Ravil widząc to, powinszował sobie, już w duchu swego pomysłu.
— Czego pan sobie życzy? — opryskliwie zapytał Macreuse, nie poznając w pierwszej chwili Ravila. Lecz przypatrzywszy mu się uważniej, dodał — ah! to pan jesteś, panie de Ravil? Proszę mi wybaczyć?
I zamierzał już oddalić się, kiedy de Ravil zatrzymał go za rękę, mówiąc:
— Panie de Macreuse, sądzę, że jesteśmy ludźmi, którzy się mogą zrozumieć i usłużyć sobie wzajemnie.
— Zrozumieć! w czem, mój panie?
— Czujemy tęż samą nienawiść; a to wiele znaczy.
— Jaką nienawiść?
— Dla pana de Maillefort!
— I pan także, i pan go nienawidzi?
— Śmiertelnie!
— A więc, cóż dalej, mój panie?
— Oto, ponieważ tęż samą czujemy nienawiść, możemy również tenże sam mieć interes.
— Nie rozumiem, panie de Ravil.
— Panie de Macreuse, jest pan zbyt doświadczonym, zbyt rozsądnym człowiekiem, ażeby zupełnie już zniechęcić się jedną porażką.
— Jaką porażką, łaskawy panie?
— Jak uważam, trzeba z panem mówić otwarcie; miałem jednego głupiego przyjaciela, to jest pana de Mormand, który myślał o tejże samej dziedziczce co i pan...
— De Mormand!
— Tak, miał on ten zaszczyt.... Ale na nieszczęście, wkrótce po oddaleniu się pana, ten niegodziwy margrabia obszedł się z nim zupełnie jak z panem, to jest że