połączenie się mego niedorzecznego przyjaciela z panną de Beaumesnil uczynił niepodobnem. Stąd moja nienawiść ku margrabiemu.
— Ale cóż panu na tem zależało, czy panna de Beaumesnil wyjdzie za pańskiego przyjaciela, lub nie?
— Do djabła! wiele mi na tem zależało! byłem bowiem pośrednikiem w całej tej sprawie, ofiarowałem Mormandowi mą pomoc, wzamian za procent od posagu. Zatem odsuwając w taki sposób Mormanda, garbaty skrzywdził mnie. Rozumie mnie pan teraz?
— Zupełnie!
— Mormand jest zbyt niedołężny, zbyt zniewieściały, słowem, zbyt wielki tchórz, ażeby jeszcze śmiał podnieść, się po doznanej klęsce, albo przynajmniej pocieszyć się stosowną zemstą.
— Zemstą?... na kim?
— Na tej małej głupiej dziedziczce, a jednocześnie i na tym szkaradnym garbusie. Lecz ja muszę panu wyznać otwarcie, że nie należę do tych szaleńców poprzestających na samej zemście, bez osiągnienia jakiej korzyści. Ja z mojej strony trzymam się tylko zemsty zyskownej.
— Zyskownej?
— Tak, zyskownej! bardzo zyskownej. Otóż do takiej zemsty mógłbym dostarczyć sposobów.
— Pan? a jakich?
— Pozwól pan tylko, posiadam bardzo ważną tajemnicę...
— Dotyczącą panny de Beaumesnil?
— Jej samej! Mógłbym tej tajemnicy sam użyć, i to nawet z wielkim zyskiem, sądzę.
— Pomimo tego jednak, pan mi proponuje...
— Podzielić się z panem? bynajmniej. Toćbyś mnie pan uważał za wielkiego głupca, a pan nie lubi takich ludzi.
— Więc tedy, czego pan sobie życzysz?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/503
Ta strona została skorygowana.