Ta strona została skorygowana.
— A niechże panią licho weźmie — krzyknął weteran — patrz imość, cóżeś zrobiła z winem.
— Prawda, stłukłam butelkę — odpowiedziała gospodyni, jakgdyby dopiero ze snu zbudzona — tak, nie dziwi mnie to wcale, od czasu jakem widziała i słyszała panią hrabinę de Beaumesnil, gdyż ja się z nią widziałam. A w jakim stanie, mój Boże! biedna kobieta! Głowę sobie łamię, ażeby coś wynaleźć, a nic wynaleźć nie mogę; doprawdy, ja długo do niczego nie będę zdatna, wierzaj mi pan, musisz się pan na to przygotować.
— Tak, zawsze ja to muszę przygotować się do czegoś złego — odpowiedział weteran ze zwykłą sobie słodyczą, widząc panią Barbancon pogrążoną na nowo w swojem tajemniczem zamyśleniu.