Margrabia słuchał dotąd w milczeniu i czynił w duchu rozmaite spostrzeżenia.
— Czy ten pan Oliwier, którego wspominacie — rzekł nareszcie garbaty — nie jest owym tancerzem, który cię z litości zaprosił, i o którym w twoim dzienniku wspominasz, moje dziecię kochane?
— Tak jest, panie, odpowiedziała panna de Beaumesnil.
— Starzec zaś, którego uratowała Ernestyna od niezawodnej śmierci, to wuj pana Oliwiera — dodała Herminja.
— To wuj jego! — powtórzył garbaty ze zdziwieniem. I po chwili namysłu mówił dalej — rozumiem: wdzięczność łącząca się zapewne z tkliwszem jeszcze uczuciem, jakieś w nim obudziła podczas twej rozmowy u pani Herbaut, skłoniły go do uczynienia propozycji Ernestynie, którą uważał za istotę opuszczoną, nieszczęśliwą.
— Skłoniły go do ofiarowania sierocie, za jaką w jego oczach uchodziłam, niespodziewanego i świetnego dla miej zamęścia — dodała panna de Beaumesnil, — gdyż pan Oliwier niedawno awansował na oficera; takie szczęście ofiarował on biednej, opuszczonej hafciarce.
— Czy oto się nie nazywa Oliwier Rajmond — zawołał garbaty, jakgdyby sobie teraz dopiero coś przypomniał.
— Tak jest — odpowiedziała Ernestyna — to pan go zna?
— Oliwier Rajmond, podoficer z pułku huzarów, który w Afryce ozdobiony został orderem, czy tak? — mówił dalej margrabia.
— Tak, panie de Maillefort, on to jest, on!
— Więc to tenże sam młodzieniec, za którym wstawiałem się ma prośbę i wspólnie z moim zacnym i dzielnym Geraldem, który go kocha jak swego brata — mówił dalej garbaty z pewnym namysłem. I zwróciwszy się powtórnie do Ernestyny, dodał — moje dziecię, w tej
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/537
Ta strona została skorygowana.