Margrabia, usłyszawszy ów okrzyk panny de Beaumesnil:
„Herminjo! jesteśmy ocalone; ty zaślubisz Geralda, a ja Oliwiera“, kiwnął smutnie głową i odpowiedział z uśmiechem:
— Jeszcze chwilkę, Ernestyno; nie oddawaj się przedwcześnie próżnym nadziejom, które dla mnie są równie przykre, jak gdybym widział twą rozpacz. Słuchajcie, moje dzieci, pomówmy o tem wszystkiem rozsądnie i z zastanowieniem; bo jeżeli będziecie się unosić, a przy was i ja także, to nic dobrego nie zrobimy; wzruszenie odejmuje siły, człowiek cierpi, płacze i do niczego nie jest zdolny.
— O! panie de Maillefort, te łzy są słodkie, — rzekła Ernestyna, obcierając oczy — takich łez żałować nie można.
— Nie, ale nie można ich także ciągle ponawiać, one zachmurzają oczy, a nam właśnie potrzeba czystego, jasnego spojrzenia, moje biedne dzieci, o tak, nam trzeba w dzisiejszem położeniu bardzo jasnego poglądu.
— Pan de Maillefort ma słuszność — powiedziała Herminija — pomówmy teraz spokojnie i rozsądnie.
— Tak, pomówmy rozsądnie — dodała Ernestyna — panie de Maillefort, usiądź pan tu oto, pomiędzy nami i pogawędzimy teraz rozsądnie i z zimną krwią.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/544
Ta strona została skorygowana.
XXII.