pominąć, aby panu w oczy powiedzieć, jaką czuję dla niego odrazę.
— Dobrze, pani; i to jest temat do rozmowy, jak każdy inny.
— Pan de Maillefort uczyni mi wielką przysługę, jeżeli swoją bezwstydną ironję zachowa na lepszą sposobność — rzekła pani de Senneterre z gniewną pogardą i jeżeli raczy nie zapominać, że ma zaszczyt mówić z księżną de Senneterre.
— Księżna de Senneterre nie odmówi mi również łaski postępowania ze mną z należnym mi szacunkiem — odrzekł garbaty głosem uroczystym — inaczej wyrazy moje najskrupulatniej będę stosować do wyrazów pani de Senneterre.
— Groźba, mości panie!
— Tylko nauka, pani.
— Nauka... mnie!
— I dlaczegóżby nie? Jakto! mnie, najdawniejszego przyjaciela męża pani, który kocham Geralda, jak własnego syna, mnie, który mam prawo żądać od każdego zwykłych względów i szacunku, chciej mnie pani zrozumieć, mówię szacunku; mnie, którego urodzenie jest conajmniej równem urodzeniu pani, powinienem to pani przypomnieć, skoro do takich drobiazgów tak wielką przywiązujesz cenę; pani mnie przyjmuje z ubliżeniem, z gniewem, i ja nie miałbym pani przypomnieć, co mnie, co sobie samej winna jesteś? Jak wszystkich ludzi próżnych i dumnych, nienawykłych do oporu, tak i panią de Senneterre odpowiedź ta w początku musiała zdziwić i rozdrażnić; ale później uczuła nad sobą przewagę tak rozsądnej i silnej mowy, dlatego też, zamieniając gniew swój w bolesne uczucie, rzekła:
— O! panie margrabio, przynajmniej nie naruszaj praw rozpaczy, jaką czuje każda matka, widząc przyszłość syna swego na zawsze zniweczoną.
— Jakto, zniweczoną?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/554
Ta strona została skorygowana.