— Doprawdy! — zawołała pani de Senneterre, wybuchając sardonicznym śmiechem — on mi okazuje jeszcze tyle szacunku?
— Wbrew najczulszej miłości, jaką dziewica jego wyboru tchnie dla niego, chce ona pod jednym tylko warunkiem połączyć się z Geraldem, to jest, ażebyś pani do niej przyszła i powiedziała jej, że zezwalasz na to połączenie.
— Panie de Maillefot, to jest bezwątpienia zakład jakiś, żart?
— Idzie tu o życie lub śmierć syna pani.
Głos margrabiego, rysy jego, przybrały wyraz tak groźnej godności, że pani de Senneterre, przestraszona zawołała:
— Co pan mówisz, margrabio?
— Mówię pani, że jesteś matką bez serca, kiedyś dotąd niedostrzegła bladości, smutku twego syna, który go trawi. Czyliż w czasie owego balu, na którym nieszczęśliwy syn pani jak cień jaki błąkał się po salonach, lekarz nie powiedział pani w mojej obecności, że bez użycia silnych środków, do których się udał, byłaś w niebezpieczeństwie utracenia go na zapalenie mózgu?
Pani de Senneterre, uspokoiwszy się zwolna i żałując chwilowo wzruszenia, odpowiedziała z pogardliwym uśmiechem:
— Co tam! zapalenie mózgu leczy się puszczeniem krwi; ludzie w romansach tylko umierają z miłości, i to w nędznych romansach.
— Pani robi sobie z tego zabawny macierzyński żarcik, na który, ażeby odpowiedzieć, również żartobliwie oznajmię pani: że jeżeli pani po zasiągnieniu potrzebnych wiadomości o panience, o której mówię, w kilka dni, nie zrobi do niej kroku, którego od pani oczekuje...
— Wtedy, mój panie?
— Wtedy, pani, syn jej odbierze sobie życie.
— Tak, tak, — odrzekła pani de Senneterre z podwójną
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/558
Ta strona została skorygowana.