Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/561

Ta strona została skorygowana.

Senneterre drżącą ręką ujęła rękę pana de Maillefort, mówiąc:
— Panie margrabio, chciej mnie pan wysłuchać, gdyby nawet mój niegodny syn osobiście tu stanął, rozumie pan osobiście, tu, przede mną, i mówił mi: zabiję się w oczach twoich matko, jeżeli mi odmówisz swego zezwolenia; odpowiedziałabym mu: zabij się! wolę cię widzieć nieżywym, niż hańbionym. Wolę widzieć twe imię gasnącem w zbrodni samobójstwa, jak żeby hańba twoja i sióstr twoich dalej krzewić się miała. — I gdy margrabia miał swoją niechęć z głośnem oburzeniem objawić, dodała — panie de Maillefort; nie wpadam ja w uniesienie, jestem zupełnie spokojna, mówiąc panu, cobym niezawodnie uczyniła; bo po tak haniebnych zamiarach mego syna i jego współuczestniczki, nie jest już miłością macierzyńską to co dla niego czuję; nie jest to już nawet obojętnością; ale pogarda, nienawiść, czy pan rozumie? tak, nienawiść. Powiedz mu to pan; całą moję miłość, jaką dla tego nędznika oddychałam, przeleję na córki moje.
— Ta kobieta postąpiłaby tak, jak mówi, pomyślał margrabia z przestrachem — wszelkie uwagi byłyby daremne; rozsądek na próżnoby walczył przeciw upartemu zaślepieniu. I garbaty, nie mylił się. Ta kobieta, jak sama mówiła, byłaby obojętnem okiem spoglądała na śmierć syna swego, u nóg jej konającego; otóż to jest duma arystokracji, pycha, posunięta do bezrozumnej, zwierzęcej dzikości. Biedny Gerald! biedna Herminja!