Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/565

Ta strona została skorygowana.

— Dobrze więc, że zaś pan jest teraz głową tej znakomitej rodzimy, życzy pan sobie przeto, ażeby ona nie wygasła?
— W tem jest cokolwiek prawdy — odpowiedział garbaty, zdziwiony nieco przenikliwością pani de Senneterre, nie domyślając się wszakże prawdziwej myśli księżnej.
— Tak — mówił dalej — przyznam się pani, że bardzoby mi było miło, gdyby to imię nie wygasło.
— A wiedząc, że jedynie tylko młoda panienka znakomitego rodu i dobrego wychowania, jest zdolna nosić to świetne imię i cenić świętość obowiązków, jakie winna będzie temu mężowi, któremu zawdzięczy tak świetny los, pan myśli o mojej starszej córce, i tym sposobem ofiarowujesz mi tę nagrodę, za nieszczęsny cios, który mi zadało zuchwalstwo mego syna.
— Ja! żenić się? — zawołał garbaty, więcej rozgniewany niż zdziwiony słowami pani de Senneterre.
Chcąc się jednak dowiedzieć, jak daleko posunąć się może, nikczemność i niegodziwa chciwość tej wyrodnej matki, usprawiedliwiając się napozór, jak ludzie, którzy właśnie pragną żeby ich do czegoś namawiano, mówił dalej:
— Ja! mógłżebym pomyśleć o takim związku! a nadto, gdybym nawet pomyślał, czy mógłbym mieć jaką nadzieję? Rozważ, pani, w moim wieku, z moją powierzchownością, kiedy przeciwnie córka pani, Berta, powabna i nie mająca jeszcze lat dwudziestu! Przebacz mi pani! onaby mi w oczy urągała i to zasłużenie.
— Pan się myli, margrabio — odpowiedziała z powagą ta nieporównana matka — naprzód, panna de Senneterre wychowaniem swem nawykła do posłuszeństwa i uszanowania, nigdy od niego nie odstąpi; wie ona prócz tego, że jest ubogą i nigdy nie znajdzie takiego położenia jakie jej pan jest w stanie ofiarować.
— Ależ powtarzam; jestem stary, brzydki, garbaty jak wielbłąd!