pan, mój panie! pan, który niedawno, dla dopełnienia miary...
— Mój kochany baronie — rzekł garbaty, przerywając powtórnie panu de La Rochaigue — zna pan ową ulubioną krotochwilę Scribego pod tytułem: nienawiść kobiety?
— Mój panie, wcale nie widzę, jaką styczność...
— Zaraz się pan dowie, kochany baronie; w tej krotochwili pewna młoda i piękna kobieta, zdaje się prześladować nienawiścią pięknego mężczyznę, którego w duszy uwielbia.
— I cóż więc? mój panie?
— Co? mój kochany baronie; między nami ta tylko jest różnica, że pan nie jest młodym mężczyzną, a ja młodą kobietą, któraby pana uwielbiała; to wyjąwszy, stosunki moje względem pana, są ze wszech miar takie, jak owej pięknej kobiety w krotochwili Scribego.
— Powtarzam raz jeszcze, mój panie, ja...
— Mój kochany baronie, jedno tylko pytanie: Jest pan mężem stanu. Tak, czy nie? O! nie chodzi tu o to, abyś miał udawać niestosowną w tej chwili skromność, ale, żebyś mi pan sumiennie powiedział: czy się uważasz za męża stanu? czy nie?
Na te słowa, które nieskończenie pochlebiały jego ulubionej myśli, słaby baron zapomniał o swym gniewie, twarz jego ożywiła się widocznie; schował lewą rękę za wyłogi szlafroka, poruszając prawą i przybierając postać mówcy, tudzież ważąc głęboko wyrazy, majestatycznie odpowiedział:
— Jeżeli najgruntowniejsze, najściślejsze, najsumienniejsze badania wewnętrznego i zewnętrznego stanu Francji, jeżeli pewien dar wymowy i święta miłość rodzinnego kraju stanowią męża stanu, w takim razie, miałbym niejakie prawo do odgrywania takiej roli; tak, i... gdyby nie pan, mój panie, gdyby nie jego niepojęty napad na pana de Mormand, byłbym mógł wystąpić
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/578
Ta strona została skorygowana.