W dwa dni po rozmowach pana de Maillefort z księżną de Senneterre i panem de La Rochaigue, Herminja siedziała w domu sama, owładnięta jakąś dręczącą bojaźnią; co chwila z niecierpliwością spoglądała na zegar, a za najmniejszym szelestem, wzdrygając się, zwracała oczy ku drzwiom przedpokoju.
Na obliczu księżnej widać było jakąś bojaźń, podobną do tej, jaka ją opanowała wówczas, kiedy lada chwila oczekiwała przybycia pana Bouffard.
A jednak nie odwiedziny pana Bouffard, ale miłe odwiedziny pana de Maillefort tak silnie wstrząsały młodą dziewicą.
Bukiety, zdobiące jej pokoik, zastąpione zostały innemi, równie świeżemi, podobnie jak muślinowe firanki, u otwartych wychodzących na ogród okien, za któremi były zamknięte zielone żaluzje.
Zdaje się, że księżna, w domowem urządzeniu, większą teraz zachowywała troskliwość jak zwykle; ubrała się w najpiękniejszą czarną mantynową suknię, zachodzącą pod samą szyję, z gładką, jak śnieg białą pelerynką i mankietkami.
Ozdobiona tylko pięknym jasnym włosem, połyskującym za najmniejszym odbiciem światła, piękność Herminji nie była wspanialszą i powabniejszą, gdyż od niejakiego czasu lica jej pobladły, nie tracąc bynajmniej właściwego blasku.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/588
Ta strona została skorygowana.
XXVI.