Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/59

Ta strona została skorygowana.

— Czybyś pan nie raczył być moim vis-a-vis w najbiiższym kontredansie?
Na tę powtórną prośbę, która rzeczywiście była zadziwiającą, z uwagi na wzrost takiego tancerza, pan de Mormand zaledwie będąc w stanie ukryć gwałtowną chęć śmiechu, odpowiedział:
— Panu służyć jako vis-a-vis? panu?
— Tak jest, panie — odpowiedział margrabia z największą w świecie szczerością.
— Ależ mój panie, to czego pan ode mnie żądasz — odpowiedział pan de Mormand — jest, pozwól pan sobie powiedzieć, rzeczą bardzo delikatną...
— I bardzo niebezpieczną, kochany margrabio — dodał baron de Ravil ze zwykłym sobie szyderskim uśmiecham.
— Co się pana dotyczy, baronie — odpowiedział Maillefort, uśmiechając się także — mógłbym panu nie mniej delikatnie, a może jeszcze niebezpieczniejsze uczynić zapytanie: kiedy mi pan oddasz te tysiąc franków, które byłem tak szczęśliwy do gry panu pożyczyć?
— Jesteś pan bardzo ciekawy, margrabio.
— Proszę cię, panie baronie — odpowiedział garbaty — ażebyś się przecie ze świętej pamięci dowcipami Talleyranda, nie obchodził w ten sam sposób, w jaki się obchodzisz z biletami tysiąc-frankowemi.
— Co pan chcesz przez to powiedzieć, panie margrabio.
— Chcę przez to powiedzieć, że pan tak jedne jako i drugie zarówno w obieg puszczasz...
Pan de Ravil przygryzł tylko usta i odpowiedział:
Takie objaśnienie niezupełnie mnie zaspokaja, panie margrabio.
— Panu służy prawo być wymagającym w objaśnieniach, jest to prawda, baronie — odpowiedział garbaty głosem śmiałym i szyderskim — ale nie masz pan prawa być nie delikatnym, a właśnie w tej chwili jesteś pan takim i to w wysokim stopniu. Miałem bowiem zaszczyt rozmawiać z panem de Mormand, pan nam przerwałeś roz-