dziei, ale w tej chwili czuję niewypowiedzianą trwogę i bojaźń.
— Na Boga! już jedzie; odwagi, moje dziecię, pamiętaj o Geraldzie! — wołał garbaty, słysząc, że jakiś pojazd zatrzymał się przed bramą.
— Panie — szeptała księżna błagalnym głosem, ująwszy rękę margrabiego — miej pan litość nade mną... nie odważę się... o! wszystkie siły mnie opuszczają.
— Nieszczęsne dziecko — pomyślał margrabia — ona wszystko popsuje.
W tej chwili drzwi się otworzyły. Weszła pani de Senneterre.
Była to kobieta wysokiego wzrostu, bardzo szczupła, chuda, o arystokratycznych ruchach. Z wzniesioną głową, z dumnem spojrzeniem, pogardliwym i wymuszonym uśmiechem weszła do pokoju; oblicze jej było mocno zarumienione, i zdawała się z trudnością tłumić w sobie wewnętrzne wzruszenie.
Pełna niesłychanej próżności, wyjechała ona z domu z mocnem przedsięwzięciem uczynienia kroku, którego żądał pan de Maillefort, zapewniając jej przybranie tej panienki za swą córkę. Postanowiła być zimną i grzeczną w czasie odwiedzin, tak drażniących jej miłość własną. Kiedy atoli zbliżała się chwila rozmowy; kiedy ta pyszna kobieta pomyślała, że ona, księżna de Senneterre, ma za kilka chwil wystąpić przed pospolitą młodą dziewczyną, utrzymującą się ze swej pracy, w charakterze proszącej; wówczas niczem nie ukrócona próżność przenikła wskroś jej duszę, i gniew zajął miejsce obojętności; straciła przytomność i zapomniała o korzyściach, jakie zapewnić miało to małżeństwo jej synowi; zapomniała, że przybyła przecież do przybranej córki księcia de Haut-Martel, a nie do biednej artystki; słowem, pani de Senneterre przyjechała do Herminji, już nie z myślą zgody, ale w zamiarze obejścia się z nią tak, jak zasłużyła jej zuchwała śmiałość.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/590
Ta strona została skorygowana.