Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/592

Ta strona została skorygowana.

— Tak, mościa księżno — odpowiedziała Herminja niepewnym głosem; a pan de Maillefort to spotkanie z wzrastającym niepokojem obserwował.
— Panna Herminja, nauczycielka muzyki? — mówiła pani de Senneterre dalej, wymawiając ostatni wyraz dobitnym tonem lekceważenia — zapewne to panna jesteś?
— Tak, mościa księżno — odpowiedziała biedna dziewica, drżąc coraz mocniej i nie śmiejąc oczu podnieść.
— A więc, mościa panno! sądzę, że jesteś zadowoloną? Ośmieliłaś się żądać, ażebym przybyła, oto jestem.
— Mościa księżno, musiałam prosić o zaszczyt, który mi pani teraz okazuje...
— Istotnie? I jakiem prawem poważyła się panna mieć tę zuchwałą pretensję?
— Pani! — zawołał garbaty.
Ale przy tych ostatnich, tak ubliżających wyrazach pani de Senneterre, lękliwa i zatrwożona dotąd Herminja podniosła głowę z powagą i dumą, lekki rumieniec wystąpił na jej lica i zwróciwszy po raz pierwszy swoje wielkie niebieskie oczy, w których błyszczały wstrzymywane łzy, na matkę Geralda, odpowiedziała łagodnym, ale pewnym głosem:
— Nigdy nie uważałam się za uprawnioną do żądania od pani najmniejszego dowodu uszanowania. Owszem, przeciwnie, ja chciałam pani okazać moje poważanie, jakiem mnie przejęła dostojność pani, kiedym mówiła do pana de Senneterre: że rękę jego jedynie za zezwoleniem matki jego przyjąć mogę.
— I ja musiałam się tak dalece poniżyć, ażeby zrobić pierwszy krok do pani?
— Pani, ja jestem sierotą, bez rodziny, nie mogłam pani wskazać nikogo, do kogobyś się udać mogła, prócz mnie samej, a uczucie własnej godności nie pozwala mi starać się o pani zezwolenie.
— Uczucie godności pani! to bardzo zabawne — zawołała pani de Senneterre obrażona, że się czuje zniewoloną