kiegoś ślusarza, a to z powodu przypadkowego zjechania się w tem miejscu kilku pojazdów.
Garbaty, wyjrzawszy z karety, dla przekonania się o przyczynie tego zatrzymania, nagle uczynił poruszenie i ze zdziwieniem zawołał:
— Co ten człowiek tam robi?
Na te słowa wzrok Herminji mimowolnie zwrócił się w stronę, w którą patrzył garbaty i nie mogła się wstrzymać od okazania pewnej odrazy, której przecież pan de Maillefort nie dostrzegł, gdyż właśnie w tej chwili spuszczał firankę okna, przy którem siedział.
Mogąc tym sposobem widzieć wszystko, nie będąc sam widzianym, margrabia uchyliwszy nieco firankę, zdawał się z niepokojem wpatrywać w jakiś przedmiot lub osobę, gdy tymczasem Herminja, nie śmiąc go zapytać o przyczynę, z podziwem na niego patrzała.
Margrabia spostrzegł w owym warsztacie ślusarskim pana de Ravil, rozmawiającego z samym ślusarzem, człowiekiem poczciwego i spokojnego oblicza, któremu nowy przyjaciel, a raczej współwinowajca pana de Macreuse, pokazując jakiś klucz, zdawał się czynić pewne objaśnienia, które rzemieślnik bezwątpienia musiał zrozumieć, gdyż przyjął od niego klucz i założył na swój warsztat, w chwili, kiedy pojazd margrabiego ruszył dalej ku przedmieściu św. Germana.
— Na Boga! co panu jest? — pytała Herminja garbatego, widząc go pogrążonego w głębokiem zamyśleniu.
— Właśnie w tej chwili spostrzegłem okoliczność, która napozór nie zdaje się być godną uwagi, moje dziecię, a która mi jednak daje wiele do myślenia. Zobaczyłem bowiem pewnego człowieka, który oddawał jakiś klucz ślusarzowi; nie byłbym bynajmniej na to uważał, gdybym nie znał tego człowieka, jako najniegodziwszego łotra, gotowego na wszystko; w pewnych okolicznościach,
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/600
Ta strona została skorygowana.