— O! dziękuję, dziękuję kochanemu panu; będę panu winna całe szczęście mego życia; przysięgam panu, że wdzięczność moja dopiero z życiem się zakończy.
— I ona jeszcze! — zawołał baron — więc pani nie zrozumiała, że on odmawia... rozumie pani... że on odmawia...
— Tak jest, tak, odmawia — mówiła Ernestyna z zachwytem, to szlachetna odmowa najszlachetniejszego serca!
— Widzę teraz, że oni wszyscy rozum stracili! — rzekł do siebie baron. Poczem zawołał do ucha Ernestynie: — ale ten Oliwier żeni się z inną... on pani nie chce... jego ślub już jest ułożony!
— Dzięki Bogu! — odpowiedziała Ernestyna — naszemu związkowi już teraz nic nie stoi na przeszkodzie; dlatego to jeszcze raz ponawiam panu moje podziękowanie, panie de La Rochaigue, nigdy, o! nigdy nie zapomnę co pan dla mnie uczynił.
Na szczęście garbaty przyszedł w pomoc baronowi, który już teraz sam o mało rozum nie stracił.
— Kochany baronie — powiedział do niego pan de Maillefort — przyrzekłem panu rozwiązanie tej zagadki.
— Na honor, już też czas jest, margrabio, i wielki czas, wytłumaczyć mi waszą zagadkę, bo inaczej ja chyba oszaleję, w uszach mi już szumi, głowa o mało nie pęknie, miga mi się przed oczyma, jestem jak olśniony.
— A więc słuchaj pan: dziś rano pańska pupilka oznajmiła panu, nieprawdaż? że pragnie zaślubić pana Oliwiera Rajmond, że w tym tylko związku widzi szczęście swej przyszłości.
— I pan znowu zaczyna! — zawołał pan de La Rochaigue, tupiąc z gniewu nogami.
— Miejże pan troszeczkę cierpliwości, baronie! powiedziałem panu potem, że wszystko co wiedziałeś korzystnego o panu Oliwierze Rajmond, niczem jeszcze
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/622
Ta strona została skorygowana.