nął oczy, nogi zachwiały się pod nim, i rzekł do garbatego głosem błagającym:
— Panie de Maillefort, pan jest bez litości, zdaje mi się przecież, że moja głowa jest równie silna jak każda inna, ale takiemu odmętowi nie zdoła się już ona dłużej oprzeć; obiecałeś mi pan rozwiązanie tej nieszczęsnej zagadki, a rozwiązanie to jeszcze jest niezrozumialsze, niż ona sama.
— Dobrze, uspokój się tylko, kochany baronie, i słuchaj.
— I cóż mi to pomoże — rzekł baron z westchnieniem — wszakże ja was słucham już od pół godziny, a tymczasem teraz mniej jeszcze wiem jak z początku.
— Wszystko się to wyjaśni.
— Koniec końcem... słucham pana.
— A więc słuchaj pan: skutkiem rozmaitych okoliczności, o których później pan się dowie, a które teraz nie należą do rzeczy, panna de Beaumesnil spotkała się z panem Oliwierem, i udawała sierotę, utrzymującą się z pracy rąk swoich. Czy pan to rozumie, baranie?
— To rozumiem... i cóż dalej?
— Skutkiem innych znowu okoliczności, o których się pan także później dowie, pupilka pańska i Oliwier pokochali się wzajemnie, on, zawsze w przekonaniu, że w pannie de Beaumesnil widzi biedną sierotę, bez imienia, bez majątku, w stanie tak ubogim, iż mu się zdawało, że zrobi uczynek wspaniałomyślny, jeżeli, zostawszy właśnie oficerem, ofiaruje jej swą rękę.
— Nareszcie wychodzi wszystko na wierzch! — zawołał baron triumfującym głosem i podnosząc się z powagą — Ernestyna i ta jego narzeczona są jedną i tąż samą osobą.
— Tak jest — rzekł garbaty.
— A potem — mówił dalej baron, przecierając sobie czoło — chcieliście państwo przekonać się, czy pan Oliwier tę drugą dosyć szczerze kocha, ażeby się oprzeć pokusie zaślubienia najbogatszej dziedziczki we Francji?
— Doskonale, baronie.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/624
Ta strona została skorygowana.