łatana, tak zmęczona... tak odurzona, jak gdybym odbył jaką napowietrzną podróż.
— Uspokój się pan, baronie — powiedział margrabia z uśmiechem ja sam wszystko powiem, nie będę już wyobraźni pana na dalsze wystawiał próby.
— Opuszczamy tedy panów — rzekła Ernestyna wesoło, dodając jeszcze — powinnam jednak uwiadomić pana de La Rochaigue, że Herminja i ja uknułyśmy pewien spisek.
— Jakiż to spisek, moja pupilko?
— Ponieważ już jest późno, ja zaś czuję, że z radości możebym rozum utraciła, gdybym miała pozostać sama z mem szczęściem, przeto Herminja zgodziła się pozostać u mnie aż do jutra rana; będziemy tedy obiadowały razem, pan wyobraża sobie zapewne, jak uroczysta, jak powabna będzie nasza biesiada.
— O, moje panie — rzekł baron — to wybornie, gdyż właśnie pani de La Rochaigue i ja nie będziemy w domu na obiedzie. Życzę wam zatem jak najprzyjemniejszego wieczoru.
— Jutro tedy, moje dzieci — powiedział pan de Maillefort pomówimy o rozmaitych rzeczach, które przekonany jestem, będą dla was bardzo miłe.
Obie dziewice zostawiły margrabiego i barona w gabinecie, same zaś pobiegły spiesznie na dół; po krótkim obiedzie, którego zaledwie skosztowały, tak były bowiem wesołe i uradowane, wróciły do sypialnego pokoju Ernestyny, ażeby tam poddać się swobodnie urokowi wspomnień i przyszłych nadziei, rozbierając te wszystkie dziwne wypadki ich doświadczonej już miłości i przyjaźni.
Może w kwadrans potem, samotność dwóch przyjaciółek przerwana została ku wielkiemu ich niezadowoleniu, przybyciem pani Lainé, która zapukawszy lekko weszła do pokoju.
— Czego chcesz, kochana Lainé? — zapytała Ernestyna.
— Mam jednę prośbę do pani.
— Cóż takiego?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/629
Ta strona została skorygowana.