Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/634

Ta strona została skorygowana.

była aniołem opiekuńczym twojej Ernestyny. Gdyby nie ty, byłabym zgubiona!
— Nie trać odwagi, moja przyjaciółko — odpowiedziała jej księżna. — Patrz, jak ci nędznicy zdają się być zmieszani.
— Masz słuszność, Herminjo; ten dzień, tak piękny dla nas, nie może się smutnie zakończyć. Teraz mam ślepe zaufanie w naszej szczęśliwej gwiaździe.
Ośmielone temi słowy, które pocichu do siebie powiedziały, a mianowicie nadzieją radosnej przyszłości, jaka im się uśmiechała, sieroty uspokoiły się powoli, i Ernestyna, zwracając się do Macreuse’a i jego współwinowajcy, powiedziała pewnym głosem.
— Nie myśl pan wcale, żeś nas przestraszył, nasze pierwsze wzruszenie minęło, teraz zuchwalstwo pana obudzą tylko naszą wzgardę. Służba naszego domu powróci za dwie godziny i będziecie panowie musieli oddalić się równie haniebnie, jakeście tu weszli.
— Prawdą jest, że zmuszone będziemy znosić wasze towarzystwo jakiś czas — dodała Herminja z oburzoną dumą — będą to dwie godziny spędzone w uczuciach największej pogardy i wstrętu. Lecz panna de Beaumesnil i ja zniosłyśmy już nierównie cięższe próby.
— Jakaż to zuchwałość, panie de Macreuse! — rzekła Ernestyna — ażeby z drugim złoczyńcą nachodzić młodą kobietę, ażeby wykonać jakąś nikczemną zemstę, dlatego że pan de Maillefort, który pana zna, obszedł się z panem wobec całego towarzystwa, tak, jak na to zasługujesz!
Macreuse i de Ravil słuchali w milczeniu urągań sierot, rzucając na siebie spojrzeniem.
— Moja kochana Herminjo — mówiła dalej panna de Beaumesnil, której twarz coraz większy zwiastowała spokój, — wydawać ci się będę bardzo nierozsądną, bo rzeczywiście nie wem, czy tyle szczęścia, ile nas dzisiaj spotkało, nie odejmie wreszcie mi rozumu, lecz krótko powiedziawszy, wszystko to wydaje mi się tak bezecnem, ale