panu Oliwierowi — dodała gospodyni, kończąc sensem moralnym — że są takie wilki, takie tygrysy, które dzień ich zaślubin czyni jeszcze dzikszymi, gdy tymczasem pana i pana Geralda, wasze grzeczne i milutkie żonki tylko słodszymi, grzeczniejszymi uczynią.
Po tem wszystkiem gospodyni poszła przyrządzić kawę, gdy tymczasem komendant Bernard nałożył swą dawną piankową fajkę.
Po tej wesołości, wywołanej opowiadaniem pani Barbancon, stary marynarz i dwaj jego młodzi towarzysze oddali się poważniejszym i szlachetniejszym myślom.
— Ta poczciwa kobieta — rzekł Gerald — pomimo swego dziwactwa, słusznie mówi, że przez nasze ożenienie się te zarody dobrego, jakie w naszych piersiach spoczywają, jeszcze więcej się rozwiną. Zdaje mi się, że inaczej być nie może, nieprawdaż, Oliwierze?
Widząc atoli swego przyjaciela pogrążonego w głębokiem dumaniu, Gerald położył rękę na jego ramieniu, mówiąc:
— O czemże myślisz, Oliwierze?
— Myślę o tem, mój drogi Geraldzie, że przed sześciu miesiącami siedzieliśmy przy tymże samym stole, i że wtedy opowiadałem ci pierwszy raz o tej powabnej dziewicy, którą nazywają księżną; powiedziałeś mi na to z uśmiechem: Ah! znam ja doskonale księżne i księżniczki... znudziłem się już niemi! a teraz taż sama dziewica za twojem pośrednictwem zostaje księżną; i to księżną de Senneterre Jakże los jest dziwaczny!
— Słusznie mówicie, moje dzieci — wtrącił stary marynarz — bardzo to jest przyjemne przypominać sobie przeszłość, kiedy teraźniejszość jest szczęśliwa. Zaprawdę, ktoby mi to był przed sześciu miesiącami powiedział, że mój kochany Oliwier ożeni się z miłą i odważną panienką, która ocali mi życie, narażając się na niebezpieczeństwo?
— A mianowicie ktoby to był pomyślał — dodał Gerald, spoglądając z uwagą na Oliwiera, że ta panna de
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/659
Ta strona została skorygowana.