nie szlachetnego postępku Oliwiera napełniło serce Ernestyny, nie była ona przecież jeszcze zupełnie uspokojoną, pod względem wątpliwości, jakie w nim mogły powstać, skoroby się dowiedział, że ona biedna hafciarka jest panną de Beaumesnil.
— Teraz pozostaje mi tylko podziękować panu Oliwierowi Rajmond za szczerość jego odpowiedzi — rzekł baron, siadając napowrót — i proszę czcigodne towarzystwo, ażeby raczyło zachować w pamięci jego szlachetne słowa.
— Czego u djabła chce ten człowiek z długiemi zębami, który równie ważną chce odgrywać rolę jak szwajcar w katedrze, czego on chce z tą swoją gadaniną? — zapytał pocichu komendant Geralda i Oliwiera.
— Tyle wiem w tej mierze co i ty, mój wuju, dlatego też dziwię się bardzo, poco on występuje ze swemi pytaniami, poco przypomina czynione mi propozycje, i to jeszcze w takiej chwili!
— Nie pociąga to jednak nic więcej za sobą — odpowiedział Gerald wesoło — prócz tego, że twoja Ernestyna jeszcze więcej kochać cię będzie, skoro się dowie, jaką uczyniłeś ofiarę dla jej miłości.
— Właśnie to takie rozgłaszanie rzeczy tak błahych gniewa mnie najwięcej — rzekł Oliwier.
— I masz słuszność, mój synu — dodał stary marynarz. — Takie rzeczy czyni człowiek dla siebie, nie dla innych. — Poczem zwrócił się do księcia de Senneterre: Wszakże to, panie Geraldzie, ten wesoły garbusek, który tam siedzi koło notarjusza, jest margrabią, o którym mi pan mówiłeś?
— Tak jest, mój komendancie.
— To szczególne, czasami twarz jego wyda je się być złośliwą, jak twarz szatana, czasami znowu wyraz jej jest słodki i dobroduszny, jak wyraz twarzy dziecięcia. Patrz pan teraz, jak on tkliwie wpatruje się w Herminję.
— Pan de Maillefort posiada serce równie dobre, jak
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/676
Ta strona została skorygowana.