wściekłości, utkwił w panu de Mormand spojrzenie tak groźne i uderzył na swego przeciwnika tak silnie, że sam Gerald zadrżał o niego.
Ale nagle, jakgdyby wskutek jakiejś decyzji, garbaty znowu stał się takim, jakim był z początku tej dziwnej sceny, to jest wesołym i szyderskim, a im więcej rysy jego się rozjaśniały, tem mniej nastawał na swego przeciwnika; potem chcąc zapewne zakończyć tę nierówną walkę, jakgdyby od niechcenia i niespodzianie przebił rękę panu de Mormand.
Na widok krwi, przystąpili natychmiast obaj świadkowie i zawołali:
— Dosyć już, panowie, dosyć!
Obaj szermierze na wezwanie swych świadków spuścili bezzwłocznie szpady, a margrabia powiedział głośno:
— Oświadczam, iż otrzymałem satysfakcję, co więcej nawet, panie Mormand, proszę pana jak najpokorniej o przebaczenie mi, że jestem garbaty. Jest to moje jedyne rozsądne usprawiedliwienie, jakie panu mogę podać.
— Poprzestaję na niem, mój panie — rzekł pan de Mormand z gorzkiem uśmiechem, gdy tymczasem Gerald i de Ravil obwiązywali chustką jego mało znaczącą ranę.
Po tem pierwszem opatrzeniu rannego obaj przeciwnicy ubrali się, i pan de Maiilefort rzekł do Mormanda.
— Łaskawy panie, czybyś pan nie raczył przystać na krócióchną rozmowę ze mną w przyległym pokoju.
— Gotów jestem na pańskie rozkazy — odpowiedział pan de Mormand.
— Pozwolisz, panie Geraldzie? — zapytał baron młodego księcia.
— Oczywiście — odpowiedział tenże.
Skoro margrabia i pan de Mormand weszli do sypialnego pokoju Geralda, garbaty odezwał się wesoło:
— Lubo, kochany panie, nie wielką okazuje ten delikatność, kto sam rozprawia o swojej szlachetności, zmuszony jestem wyznać panu, że przez chwilę miałem ogrom-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/69
Ta strona została skorygowana.