Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/701

Ta strona została skorygowana.

z obowiązku towarzyszącym księciu; o kilka kroków za, nim postępowali jego adjutanci, przybrani w błyszczące mundury cudzoziemskie; którzy również z pojazdów królewskich wysiedli przed pałacem.
W kwadrans po powrocie księcia de Elysée Bourbon, zajechały powozy: ministra francuskiego i ambasadora jednego, z wielkich państw północnych, które się kolejno zatrzymały przed przysionkiem, a mąż stanu i dyplomata weszli do pałacu.
W tejże prawie chwili przybył pan Paskal, którego nazwisko często będziemy wspominać.
Pan Paskal (tak się nazywał nasz bohater) zdawał się mieć około lat trzydziestu sześciu; był wzrostu średniego, o czarnych włosach, brodę nosił dość długą, a z pod czarnych jego brwi błyszczały małe, dowcipne i przenikliwe siwe oczy; w chodzie pochylał się lekko, nie skutkiem jakiejś wrodzonej wady, ale raczej skutkiem umyślnego zaniedbania; spuszczanie głowy, i trzymanie rąk w bocznych kieszeniach spodni nadawały to pochyłe zaokrąglenie jego szerokim plecom; rysy twarzy byłyby dość piękne, gdyby ich nie szpecił wyraz ironicznej złośliwości, z którym się łączyła owa nieubłagana pewność, właściwa ludziom próżnym i przekonanym o swej wszechwładzy. Czarna chustka nisko zawiązana na szyi, jak mówią d la Collin, długa kamizelka z wełnianej szkockiej materji, letni paltot jasnego koloru, kapelusz siwy, dosyć wytarty i szerokie nankinowe spodnie; taki był strój jego, wątpliwej czystości i w niezupełnej harmonji z nieznośnym upałem pory letniej, i zwykłem zaniedbaniem jego osoby.
Pan Paskal, przechodząc koło budki odźwiernego, usłyszał głos tego człowieka, który z krzesła swego wołał za nim:
— Hej! panie, dokąd to?
Bądź że go pan Paskal nie usłyszał, bądź też dlatego, że nie chciał mu odpowiedzieć, nie wyrzekłszy i słowa, szedł prosto ku przysionkowi.