Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/746

Ta strona została skorygowana.

Podobnież po tem ostatniem spotkaniu z Antoniną u państwa Dutertre, odroczył, że tak powiemy, na później swoje zamiary względem tej dziewicy. Myśląc tedy zupełnie o czem innem, dobrodusznie, rzekł do męża Zofji:
— Zanim twoja żona powróci, mój kochany przyjacielu, chciałem pana prosić o jednę małą przysługę.
— Nareszcie — zawołał uszczęśliwiony Dutertre, zacierając ręce z radością — nareszcie... lepiej późno, jak nigdy!
— Wszakże u ciebie był kasjerem niejaki Marcelange?
— Na moje nieszczęście.
— Na pana nieszczęście?
— Popełnił on u mnie, nie mogę powiedzieć czyn nieuczciwy, bo za żadną cenę nie zasłoniłbym go od kary, godnej jego występku; lecz dopuścił się czynu niedelikatnego, przy takich okolicznościach, które mnie przekonały, że to człowiek nikczemny, i oddaliłem go od siebie.
— Marcelange mówił mi, że go pan rzeczywiście oddalił.
— Czy pan go zna? — zapytał Dutertre, przypominając sobie słowa swego ojca.
— Kilka dni temu przyszedł on do mnie, pragnie dostać się do domu Durand...
— On? do tak godnego domu?
— Dlaczegożby nie? wszakże u pana był bardzo użyteczny.
— Ale, jakiem to już panu powiedział, kochany panie Paskal, oddaliłem go, skorom tylko poznał jego postępowanie.
— Rozumiem! lecz ponieważ znajduje się bez miejsca, wypadałoby dla umieszczenia go w domu Durand, który gotów jest przyjąć jego usługi, wypadałoby, mówię, dać biednemu człowiekowi list polecający od pana; za takiem zaręczeniem zostanie przyjęty bez najmniejszej