— Jeszcze jedno słowo, a pan mnie zrozumie — rzekł Paskal przerywając Karolowi. — Ponieważ pragniesz wiedzieć, muszę panu wyznać, że interes mój wymaga tego koniecznie, ażebym posiadał w domu Duranda kogoś, coby mi zupełnie... pan to rozumie... zupełnie... był oddany... Otóż, domyśla się pan zapewne, że trzymając tam Marcelange, zamieniam go dla siebie w wiernego służalca, w ślepe narzędzie, a licząc na twoje zupełne milczenie... więcej nawet uczynię... powiem ci, że...
— Ani słowa więcej w tej sprawie, zaklinam pana — zawołał Dutertre ze zdziwieniem i coraz większą przykrością, gdyż dotąd uważał pana Paskala za człowieka nieposzlakowanej prawości. — Ani słowa więcej. Są tajemnice, których wyznania nie powinniśmy wcale przyjmować.
— Dlaczego?
— Ponieważ mogą być bardzo drażliwe, bardzo nieprzyjemne, mój panie..
— Doprawdy? wyznania starego przyjaciela mogą być bardzo nieprzyjemne; dobrze, zachowam je więc przy sobie. W takim razie daj mi pan ów list, bez żadnych tłumaczeń.
— Powiedziałem już panu, że to jest dla mnie zupełnem niepodobieństwem.
Pan Paskal ściągnął usta i zmarszczył nieznacznie brwi; równie zdziwiony jak obrażony odmową Karola, nie mógł uwierzyć w naiwności swojego cynizmu, ażeby człowiek, którego trzymał w zupełnej zależności, mógł mieć odwagę sprzeciwić się jego woli lub poświęcić teraźniejszość i przyszłość jakimś skrupułom honorowym.
Jednakże, ponieważ Paskalowi bardzo wiele zależało na tem, ażeby uzyskał list, którego żądał, odpowiedział głosem tkliwego wyrzutu:
— Jakto, pan mi tego odmawia, kochany panie Dutertre, mnie, swojemu staremu przyjacielowi?
— Odmawiam szczególniej i mianowicie panu... pa-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/749
Ta strona została skorygowana.