Kiedy Zofja Dutertre weszła do salonu, w którym znajdował się jej mąż z Paskalem, powabna twarz młodej kobiety pokryta żywym rumieńcem, lekkie wzruszenie piersi, zwilżone oczy, świadczyły o jej świeżym wybuchu wesołości.
— Ah! ah! pani Dutertre — rzekł wesoło pan Paskal — słyszałem panią dobrze. Śmiałaś się tak wesoło... — Poczem zwracając się do Karola, który starał się wszystkiemi siłami ukryć swoje przerażenie i zaufać ostatniej jeszcze nadziei, dodał — jak szczęście czyni wesołemi te młode kobiety! Spojrzeć tylko na nie, już radość wstępuje w serca nasze, nieprawdaż, kochany Dutertre?
— Śmiałam się wprawdzie, ale to prawie mimowolnie, zaręczam panu, dobry panie Paskal — odpowiedziała Zofja.
— Mimowolnie — zapytał kapitalista — jakto? czyliżby jakie zmartwienie?
— Zmartwienie? o! nie, dzięki Bogu! lecz więcej byłam usposobiona do rozrzewnienia, niżeli do wesołości. Ta droga Antonina, — gdybyś ty widział, Karolu — dodała młoda kobieta, zwracając się ze słodkiem wzruszeniem do swego męża — nie jestem ci w stanie wypowiedzieć, jak ona mnie wzruszyła, jakie szczere, a zarazem naiwne wyznanie uczyniła mi, gdyż serce biednej dziewczyny było przepełnione, i nie miała siły oddalić się bez
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/754
Ta strona została skorygowana.
XII.