brze; ale przecież my znamy te wielkie namiętności młodych panienek, kochana pani Dutertre, to prawdziwy słomiany ogień. Otóż pani dmuchnie tylko na niego i zagaśnie; ta niezmienna miłość nie zdoła oprzeć się twemu wpływowi.
— Najprzód, nie będę wcale próbowała wpłynąć jakim bądź sposobem na Antoninę w tym względzie, panie Paskal; a potem byłoby to nawet zupełnie bezskutecznem.
— Bah! w każdym razie niech pani spróbuje.
— Wszak panu mówię, że Antonina kocha.
— Kocha? rozumiem; oprócz tego jeszcze, poczciwy Paskal ma lat trzydzieści osiem, i nie jest wcale ładny to rzecz widoczna; ale też za to posiada śliczne miljony; i jeżeli dzisiaj wieczorem, (bo pani pójdzie do niej wieczorem, nieprawdaż? jestem tego pewien), przedstawi pani temu niewiniątku, że jeżeli miłość jest dobrą rzeczą, pieniądze są jeszcze lepszą, gdyż miłość przemija, a pieniądze zostają, usłucha ona twej rady i jutro pożegna swego kochanka; wtedy nie pozostanie mi, jak tylko powiedzieć: chwała i dzięki ci, moja droga i kochana pani Dutertre.
Zofja spojrzała na Paskala wzrokiem równie zdziwionym jak niespokojnym; jej czuła drażliwość kobieca została okropnie dotkniętą; jej instynkt podszepnął jej, że człowiek, mówiący tak jak mówi pan Paskal, nie był człowiekiem serca i honoru, za jakiego go dotąd uważała.
W tej chwili także Dutertre podniósł się z krzesła; żona jego dopiero teraz dostrzegła wzburzenie wewnętrzne, malujące się w jego rysach i zbliżając się do niego, zawołała:
— Mój Boże, Karolu, taki, jesteś blady, możeś chory?
— Nie, Zofjo, nic mi nie jest... lekki ból głowy...
— Ja ci mówię, że tobie coś jest. Ta bladość nie jest wcale naturalną. Panie Paskal, spojrzyj pan na Karola
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/761
Ta strona została skorygowana.