— Rzeczywiście, kochany Dutertre, musi ci być niedobrze.
— Nic mi nie jest, panie — odpowiedział Dutertre lodowatym głosem, który zwiększył jeszcze obawę jego żony.
W milczeniu spoglądała kolejno to na swego męża, to ma pana Paskala, starając się odgadnąć przyczynę zmiany, jaką w nim spostrzegła i która ją przejmowała mimowolną trwogą.
— Słuchajże, kochany panie Dutertre — odezwał się Paskal po chwili milczenia — słyszał pan naszą rozmowę, połącz się więc ze mną, ażebyśmy mogli przekonać tę zacną i kochaną twoję żonę, że panna Antonina, pomimo swojej szalonej, dziecinnej miłości, nie może znaleźć lepszego ode mnie męża.
— Panie, pod tym względem, podzielam w zupełności zdanie mojej żony.
— Co! niedobry człowieku i ty także!
— Żona moja powiedziała panu: że miłość skojarzyła nasz związek, i równie jak ona, przekonany jestem, że tylko małżeństwa z miłości mogą być szczęśliwe.
— Zaprzedać Antoninę — rzekła Zofja z goryczą — ja... doradzać jej czyn oburzającej podłości, związek dla pieniędzy, ażeby się miała sprzedać, kiedy dopiero przed chwilą wyznała mi swoją czystą i niewinną miłość. Ah! panie, sądziłam, że pan miał o mnie zaszczytniejsze zdanie.
— Słuchajże, słuchaj, kochany panie Dutertre, ty, człowieku, przyznaj, że to są tylko powody romansowe, pomóżże mi przekonać twą żonę.
— Powtarzam panu, że zupełnie się z nią zgadzam.
— Ah! — zawołał nareszcie pan Paskal — nie spodziewałem się znaleźć tu przyjaciół tak obojętnych, tak zimnych na wszystko, co mnie obchodzi.
— Panie — zawołała Zofja — ten wyrzut jest niesprawiedliwy.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/762
Ta strona została skorygowana.