wszystko, co mi Zofja mówiła o zwykłej dobroci pani, o jej pobłażaniu...
— O mojem pobłażaniu? wszakże to ja raczej potrzebuję pańskiego pobłażania — odpowiedziała margrabina z uśmiechem — gdyż, ulegając gwałtownemu pragnieniu jak najspieszniejszego oglądania mojej drogiej Zofji, i wbiegając niespodzianie, rzuciłam jej się na szyję, nie zważając wcale na obecność pana, równie jak na obecność ojca pańskiego, który dlatego raczy mi może przebaczyć, że obeszłam się z Zofją, jak z moją siostrą, ponieważ sam obchodzi się z nią, jak ze swoją córką.
I to powiedziawszy, Magdalena zwróciła się do starca.
— Niestety, pani — odezwał się mimowolnie ojciec Karola — nigdy moje dzieci nie czuły większej potrzeby przywiązania swoich przyjaciół, jak w obecnej chwili. Samo niebo nam tu panią zsyła.
— Mój ojcze — rzekł pocichu Dutertre do starca, jak gdyby mu chciał uczynić łagodny wyrzut, że obcej osobie powierza domowe zgryzoty, zwłaszcza, że Magdalena rzuciła zdziwione i badawcze spojrzenie na jego żonę.
Starzec zrozumiał myśl swego syna i powiedział do niego pocichu:
— Masz słuszność, powinienem był milczeć, ale boleść jest tak niedelikatną! pójdźmy, Karolu, odprowadź mnie do mego pokoju, jestem bardzo osłabiony.
Po tych słowach wziął Karola za rękę. W chwili, kiedy Dutertre miał wychodzić z salonu, margrabina zbliżyła się do niego, mówiąc:
— Do zobaczenia, panie Dutertre, gdyż uprzedzam pana, że w czasie pobytu mego w Paryżu, często, o! bardzo często będę odwiedzała moją ukochaną Zofję. Zresztą, będę nawet prosiła pana o wyświadczenie mi pewnej usługi, i, ażeby być pewną zgody pana, włożę na Zofję obowiązek proszenia pana o to. Widzi pan, że postępuję jak przyjaciółka, jak dawna przyjaciółka, gdyż przyjaźń moja dla pana Dutertre datuje się od szczęścia,
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/775
Ta strona została skorygowana.