musisz doznawać, ah! tem więcej cię jeszcze kocham, że wiem, iż jesteś szczęśliwa, tak, zupełnie szczęśliwa!
Słysząc szczęście swoje wychwalane w ten sposób, Zofja, pochyliła głowę, zbladła i rysy jej przybrały wyraz tak ciężkiej boleści, że Magdalena, powstawszy nagle, zawołała:
— Mój Boże? Zofjo, ty bledniesz, co ci jest?
Pani Dutertre stłumiła głębokie westchnienie, wydobywające się z jej piersi i kiwnąwszy smutnie głową, odpowiedziała:
— Nic mi nie jest, Magdaleno, wzruszenie, radość, że cię oglądam po tak długiem rozłączeniu.
— Wzruszenie! radość! — rzekła margrabina z bolesnem powątpiewaniem — nie, nie, przed chwilą, było to wzruszenie, była to radość; lecz teraz, jesteś bardzo smutna moja biedna Zofjo.
Pani Dutertre nic nie odpowiedziała; ukryła tylko swoje łzy i, ściskając, dzieci powiedziała do nich:
— Idźcie do waszej bony, moje drogie dzieci.
Mała Magdalenka i August przyzwyczajeni do posłuszeństwa, wyszli z salonu, oglądając się jeszcze kilka razy dla przypatrzenia się tej damie, którą uważali za przychylną dla siebie.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/777
Ta strona została skorygowana.