kiemi oddychał dla księcia, swego chrzestnego ojca, te były pełne wdzięczności, uległości i tkliwego przywiązania, które jednak były powściągane jego nieśmiałością i wysokiem, prawie królewskiem położeniem jego protektora.
Pomieszanie Franciszka było tak wielkie, kiedy po wyjściu sekretarza znalazł się sam na sam ze swoim ojcem chrzestnym, że w pierwszej chwili stanął przed nim niemy, nieruchomy i ze spuszczonemi oczyma.
Szczęściem, na widok młodzieńca, książę zapomniał o wszystkich kłopotach; zimna i dumna jego twarz przybrała pewien wyraz czułości, czoło jego rozjaśniło się, tkliwy uśmiech okrasił jego usta i uprzejmie odezwał się do Franciszka:
— Dzień dobry, moje dziecię — rzekł, biorąc jasną głowę młodzieńca w obie ręce i z tkliwością całując go w czoło; poczem dodał, jakgdyby czuł jakąś potrzebę ulżenia swemu sercu — rad jestem, że cię oglądam, Franciszku, dzisiaj rano byłem przeciążony interesami, smutnemi interesami. Podaj mi rękę, przejdziemy się po ogrodzie.
Otworzywszy jedne ze szklanych drzwi, wychodzących na galerję, Franciszek podał rękę swemu ojcu chrzestnemu i obaj udali się tąż samą aleją, w której młodzieniec przechadzał się tak długo tegoż samego poranku.
— Ale, co tobie jest, Franciszku? — zapytał wkrótce książę, spostrzegłszy pomięszanie i niepokój młodzieńca.
— Książę... — odpowiedział Franciszek z coraz większym niepokojem — chciałem uczynić wyznanie pewne Waszej Cesarskiej Wysokości.
— Wyznanie... — rzekł książę z uśmiechem — jakież to jest to twoje wyznanie, mój Franciszku?
— Nie mam żadnych krewnych. Wasza Cesarska Wysokość raczył aż dotąd zastępować mi rodzinę...
— I godnie odpowiedziałeś moim staraniom, kochany Franciszku, przewyższyłeś nawet moje nadzieje; jesteś
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/793
Ta strona została skorygowana.